loader image
Karp to … zwierzę … zwierzę kręgowe, a jego naturalną potrzebą jest przebywanie w środowisku wodnym. Ten wpis zaczyna się od „oczywistej oczywistości”, odpowiadającej wiedzy na poziomie szkoły podstawowej. Trzeba ją jednak wyartykułować, bowiem sprawom karpi towarzyszył niestety przez lata pewien fenomen - fenomen lekceważenia wiedzy i prawa. Z dzisiejszej perspektywy może mieć on dla nas pewną wartość, ponieważ pozwala przyjrzeć się mechanizmom wykluczania zwierząt na poziomie prawa.

Z mojego doświadczenia wynika, że sprawy karpi są najbardziej jaskrawym przykładem rozbieżności pomiędzy zapisami ustawy o ochronie zwierząt, a powszechnym przyzwoleniem na jej łamanie.
Z tej perspektywy nabierają one symbolicznego znaczenia również w szerszym kontekście, nie tylko ochrony karpi (i innych zwierząt przed niehumanitarnym traktowaniem), ale również w kontekście szacunku do prawa i poziomu kultury prawnej w naszym kraju, a także przyczyn, dla których pozwalamy sobie dowolnie i wybiórczo traktować przepisy.

Powodują pytania: dlaczego jest tak, że w przypadku znęcania się nad karpiami dajemy sobie większe prawo do „dyskutowania” z ustawą niż np. w przypadku wykroczeń drogowych? Dlaczego dzieje się to w większości bezkarnie? W końcu – dlaczego ci, którzy reagują w obronie karpi, narażeni są na śmieszność? Powyższe pytania powinno się oczywiście zaadresować do socjologów prawa, niemniej ponad 10 lat uczestniczenia w sprawach karnych w zakresie znęcania się nad karpiami, pozwala mi na sformułowanie pewnych spostrzeżeń.

Kto z Państwa nie zna sceny z supermarketu lub świątecznej hali targowej, w której żywe karpie pakowane są do worków foliowych, tzw. jednorazówek bez wody? Taka jednorazówka jest zawiązywana, ryba szamocze się w niej, obija się o ścianki, a w tle płynie kolęda. Chyba każda osoba dorosła potrafi przywołać obraz karpia, który w charakterystyczny sposób otwiera szeroko pysk, trzymany w dłoniach przez sprzedawcę.

Tak było i w mojej najdłuższej sprawie w życiu. Myślałam początkowo, że nie będzie ona aż tak trudna, bowiem dowody były ewidentne. Karpie trzymane długo bez wody, w skrzynkach z ażurowymi brzegami, jedne na drugich, po kilkadziesiąt ryb w jednej skrzynce, gniotąc się, uniemożliwiając ruch, dusząc. Karpie szamoczące się i wypadające na podłogę sklepu. Sprzedawcy, którzy łapią te delikatne zwierzęta gołymi rękoma, wkładają palce w pokrywy skrzelowe i znowu wrzucają do skrzynek bez wody. Karpie pakowane do worków foliowych bez wody. Ważone bez wody. Etc.
Ustawa o ochronie zwierząt tego zabrania. Art. 2 ust. 1 wskazuje, że stosuje się ją do zwierząt kręgowych, a zatem również do karpi. Art. 6 ust. 1a z kolei stanowi, że zabrania się znęcania nad zwierzętami. Jest to przestępstwo, które w myśl art. 35 ust. 1a jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 3. Ustawa również wyjaśnia, w jaki sposób rozpoznać, że dane zachowanie jest przestępstwem. Stanowi, że znęcaniem się nad zwierzętami jest zadawanie lub świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a tym w szczególności utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania (art. 6 ust. 2 pkt 10) czy transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie bez dostatecznej ilości wody, która umożliwiałaby im oddychanie (art. 6 ust. 2 pkt 18). W 2010 r., gdy czyn, stanowiący podstawę omawianego procesu karpi został popełniony, wspomnianego pkt 18 w ustawie jeszcze nie było, ale był wystarczający do ściągania i skazania pkt 10.

Z obowiązujących przepisów wynika jasno, że po pierwsze, ustawa stosuje się do karpi, po drugie- trzymanie ich bez wody jest przestępstwem, gdyż w sposób oczywisty powoduje ich ból lub cierpienie.

Mogę szczerze przyznać, że sprawy karne o znęcanie się nad karpiami są trudne do prowadzenia. Prawo staje bowiem w zderzeniu z szeregiem mylnych, ale przez lata utrwalanych przekonań ludzi. Od tego, że karp to nie kręgowiec (to się naprawdę kiedyś wydarzyło!), przez przeświadczenie, że żywy karp jest elementem tradycji bożonarodzeniowej, a zatem jego dręczenie jest „święte”, przez zakodowane idiotyczne zupełnie powiedzenie, iż „dzieci i ryby głosu nie mają”, po często lansowanie absurdalnych twierdzeń, że karpie swobodnie mogą prowadzić wymianę gazową przez skórę.
Ogromną walkę z powyższymi mitami trzeba było stoczyć w obronie karpi, by doczekały się one wyroku Sądu Najwyższego, łącznie z narażaniem się przez pierwsze kilka lat na śmieszność. Miałam okazję i zaszczyt występować w sprawie ryb w najważniejszych dotychczas dla nich procesie w Polsce. Było to doświadczenie niezwykle pouczające, nie tylko w zakresie wiedzy prawniczej, ale też – i przede wszystkim – uzyskania świadomości, jak bardzo poważnie sprawy zwierząt są obarczone uprzedzeniami ludzi.

Sąd ma być obiektywny i oderwany od swoich poglądów. Ale co wtedy, gdy sąd sam bierze udział w procederze krzywdzenia zwierząt? Czy sąd, który zjada, stanie po stronie zjadanego?

Przez pierwsze 6 lat przegrywałyśmy (reprezentowałam Fundację Noga w Łapę. Razem idziemy przez świat) wszystko, co było możliwe. Sprawę prowadziła warszawska prokuratura. Umorzyła ją z braku dowodów. Następnie złożone zostało z naszej strony zażalenie do sądu – prokuratura bowiem nie pofatygowała się, by przeprowadzić choćby podstawowe dowody z przesłuchania (nie przesłuchała nawet odpowiedzialnych za sprzedaż karpi mężczyzn, mimo, że posiadała ich dane). Sąd uznał, że mamy rację, więc uwzględnił nasze zażalenie i nakazał prokuraturze prowadzenie dalszego dochodzenia. Ta uzupełniła dowody, ale ponownie umorzyła sprawę. Uznała tym razem, że zachowanie mężczyzn wobec ryb było normalne, ergo – nie było przestępstwem. Gdy mamy podwójne umorzenie w sprawie, jedyne co można zrobić, to wnieść subsydiarny akt oskarżenia, ale uwaga – jest on obarczony tzw. przymusem adwokackim, co oznacza, że sporządzenie i złożenie takiego aktu oskarżenia jest możliwe tylko, gdy organizacja powierzy to zadanie profesjonalistce/profesjonaliście (adw./rd.pr.)

Sporządziłam subsydiarny akt oskarżenia i wniosłam go do sądu. W 2012 r. ruszył na jego podstawie przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa proces o znęcanie się nad karpiami. W tamtym czasie już w ogóle dojście ze sprawą do etapu sądowego było sukcesem! Niestety Sąd, mimo prowadzenia sprawy przez 3 następne lata, uniewinnił ostatecznie oskarżonych (3 mężczyzn odpowiedzialnych za sprzedaż ryb). Uznał bowiem, że w sprawie nie doszło do przestępstwa, ponieważ karpie nie zostały w opisanych wcześniej warunkach skazane na cierpienie. Zapytacie, jak do tego doszło?

Wyjaśnię więc, że jeśli w sprawie konieczne jest zasięgniecie wiedzy specjalistycznej, np. biegłego odpowiednich specjalizacji w zakresie zwierząt, i sąd posiada opinię takiego biegłego, zasadniczo orzeka na jej podstawie, chyba, że opinia jest w oczywisty sposób niejasna albo wadliwa (wówczas powinien powołać innego biegłego). Nasz sąd powołał w sprawie ichtiologa z zakładu rybactwa śródlądowego. Biegły ten nie miał żadnego pojęcia o sferze doznaniowości karpi, a ponadto miał swój ewidentny pogląd w tej sprawie. Uważał, że cierpienie jest kategorią nazbyt emocjonalną – choć, uwaga, w ustawie jest to wprost znamię przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. Mówiąc krótko – biegły robił wszystko, by wykazać, że trzymanie karpi bez wody jest całkowicie w porządku z perspektywy dobrostanu tych ryb. Sąd uznał zatem, że skoro nie było cierpienia, to nie ma przestępstwa. Słuszne wnioskowanie, gdyby jego źródło dotyczące oceny cierpienia karpi także było słuszne. Na nic zdały się moje wnioski o wyłączenie biegłego z uwagi na jego powiązanie z branżą rybną – zasiadał m.in. w Stowarzyszeniu Pan Karp, zajmującym się promowaniem przenoszenia karpia bez wody jako tradycji (!). Podobnie na sądzie nie zrobiły żadnego wrażenie przedstawione przeze mnie argumenty, wskazujące, że biegły opiera się na zaledwie jednym artykule w periodyku rybackim, a nie na aktualnej wiedzy naukowej.

Pierwsza instancja przegrana. Złożyłam więc apelację. Druga także przegrana. Wykrok prawomocny. Sąd Okręgowy w Warszawie nie dopatrzył się uchybień w rozumowaniu sądu I instancji, o których pisałam w apelacji. To moment, w którym za bardzo już nic nie da się zrobić, bowiem w sprawach karnych zasadniczo wyrok sądu II instancji kończy postępowanie.

Gdy jednak mamy do czynienia z rażącym naruszeniem prawa przez sądy, to, pomimo prawomocności wyroku, możemy złożyć kasację do Sądu Najwyższego. W sprawach dotyczących zwierząt to ważne, bowiem Sąd Najwyższy wydaje rozstrzygnięcia zmieniające błędne, pełne uprzedzeń rozumowanie sądów w sprawach zwierząt. Sąd Najwyższy nam pomaga.

Kasacja do Sądu Najwyższego także obarczona jest przymusem adwokackim, o którym wcześniej wspominałam. Kiedy po 6 latach stanęłam na rozprawie, byłam pewna, że przegramy. Nie dlatego, że nie mamy racji – bo słuszność moralną i prawną w tej sprawie miałam niezachwianą – ale dlatego, że doświadczenie poprzednich lat pokazało mi bardziej niż dobitnie, że w sprawach zwierząt osobisty stosunek człowieka, zasiadającego w składzie sądowym bierze górę nad chłodnym osądem sprawy. Pomyślałam, że może nasz wymiar sprawiedliwości po prostu nie jest jeszcze gotowy na tak poważną zmianę, jak zapewnienie rybom – zwierzętom tak odległym od człowieka – należytej ochrony prawnej. Tym razem się myliłam i wygrałyśmy!

Kuszlewicz w imieniu - platforma edukacyjna o prawach zwierząt i przyrody

13.12.2016r. Sąd Najwyższy (sygn. akt II KK 281/16) orzekł, że:

„Naturalnym środowiskiem ryb jest środowisko wodne, a więc zasadą winno być transportowanie, przetrzymywanie i przenoszenie ryb w środowisku wodnym, a więc takim, które zapewnia im właściwe warunki bytowania, czyli możliwość egzystencji, zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi”.

Było to wydarzenie o znaczeniu historycznym i przełomowym. Czy wiecie, że jesteśmy absolutnym wyjątkiem na mapie Europy, a może nawet świata, jeśli chodzi o to, że Sąd Najwyższy (czyli absolutnie najbardziej prestiżowy organ sądowy w państwie) stanął po stronie praw ryb. Tak, tak, praw!

To w tym wyroku Sąd Najwyższy stwierdza, że „wszelkie więc środki prawne, podejmowane w stosunku do zwierząt kręgowych powinny mieć na względzie ich dobro, prawo do istnienia i humanitarnego traktowania”.

Sąd Najwyższy uchylił oba wyroki sądów I i II instancji, uznając je za rażąco błędne. Wśród tych błędów należy wymienić:
1. uznawanie przez sądy, że do popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami konieczna jest zła wola sprawców, a zatem za każdym razem udowodnienie, że mieli oni na celu wyrządzenie krzywdy – tymczasem Sąd Najwyższy wskazał, że „zamiar bezpośredni w zakresie tego przestępstwa winien być badany jednak w odniesieniu do samej czynności sprawczej, a nie woli zadania cierpień lub bólu zwierzęciu”,
2. uznawanie przez sądy, że pakowanie ryb bez wody i trzymanie ich bez wody nie wypełnia znamion przestępstwa, bowiem w 2010 r., gdy doszło do czynu, nie było jeszcze w art. 6 ust. 2 żadnego odniesienia do ryb – tymczasem Sąd Najwyższy podkreślił, że „wprowadzenie przepisu art. 6 ust. 2 pkt 18 ustawy z 1997 r. o ochronie zwierząt nie oznacza spenalizowania nowego zachowania spełniającego znamiona znęcania się, a jedynie jest doprecyzowaniem katalogu czynności uznawanych za znęcanie nad zwierzętami (…) Katalog określony w tym przepisie ma bowiem charakter otwarty i wskazuje jedynie przykładowe, najbardziej charakterystyczne, formy znęcania się nad zwierzętami”,
3. uznawanie przez sądy, że życzenie klienta co do tego, by ryba została zapakowana została bez wody (będzie mu lżej!), zwalnia sprzedawców z odpowiedzialności za sposób pakowania ryb – tymczasem Sąd Najwyższy wyjaśnił, że „o ile sprzedający w żadnym wypadku nie mogą odpowiadać za sposób przenoszenia przez klientów żywych ryb po opuszczeniu przez nich sklepu oraz nie mogą wpływać na czas ich przenoszenia, za co mogą z pewnością odpowiadać poszczególni klienci w ramach ewentualnie stawianych im zarzutów, o tyle każdy sprzedawca winien mieć wpływ na sposób pakowania żywych ryb w przypadku ich sprzedaży. Znęcaniem jest nie tylko zadawanie, ale również dopuszczenie do zadawania bólu lub cierpień zwierzętom”,
4. uznawanie przez sądy, że opinia biegłego, który kwestionuje w ogóle zdolność do odczuwania cierpienia przez karpie, jest pełnowartościową opinią, na której można oprzeć wyrokowanie – tymczasem Sąd Najwyższy wskazał, że „(…) biegły, a w ślad za nim oba Sądy całkowicie pominęły dyrektywę interpretacyjną, a więc podstawowy cel, który trzeba uwzględniać przy dokonywaniu wykładni przepisów ustawy o ochronie zwierząt, zawartą w art. 1 ust. 1 ustawy. Mieć należy bowiem na uwadze, że w ostatnich latach doszło do radykalnego przewartościowania w stosunkach człowieka do zwierząt, które przeciwstawiono rzeczy i uznano ich przynależność do świata istot żyjących oraz zdolnych do odczuwania cierpienia, a człowieka zobowiązano do poszanowania zwierząt, ich ochrony i zagwarantowania opieki”,
5. uznawanie przez sądy, że skoro karpie były w stanie przeżyć określoną ilość czasu bez wody, to znaczy, że nie doszło do przestępstwa znęcania się nad zwierzętami – tymczasem Sąd Najwyższy podkreślił, że „przyjmowanie więc przez Sądy, za biegłym, że w sprawie między innymi nie doszło do znęcania się nad karpiami, gdyż u żywych karpi poza środowiskiem wodnym zachodzą procesy adaptacyjne umożliwiające regenerację po wielogodzinnym przebywaniu bez dostatecznej ilości tlenu w tkankach, jest błędem, gdyż jest wnioskowaniem na podstawie braku skutku w postaci śmierci ryb. Przestępstwo znęcania się nad zwierzętami jest natomiast w większości wypadków przestępstwem formalnym i do jego zaistnienia nie jest wymagane nastąpienie jakiegokolwiek skutku. Podkreślić natomiast należy, że w każdych okolicznościach, w tym przetrzymywania żywych ryb przed ich sprzedażą, jak i ich pakowania w razie sprzedaży, konieczne jest uwzględnienie ich dobrostanu i niedopuszczanie do niepotrzebnych ich cierpień”.

Wyrok Sądu Najwyższego z 13.12.2016 r., który wydany został w procesie o ochronę karpi, ma znaczenie dla wszystkich spraw o znęcanie się nad zwierzętami. Jest jednym z najważniejszych wyroków w historii ochrony zwierząt w Polsce, poszerzającym prawne myślenie o ochronie zwierząt.

Po wyroku Sadu Najwyższego sprawa wróciła do ponownego rozpoznania do zwykłych sądów. W lipcu 2021 r., po ponad 10 latach walki, wygrałyśmy ją prawomocnie!

Procesowi temu poświęciłam setki godzin przygotowań. Poprowadziłam go pro bono, wierząc, że ta rażąca niesprawiedliwość musi się skończyć, a ja dysponuję wiedzą, determinacją i na tyle głębokim poczuciem słuszności, że nie odpuszczę, niezależnie od okoliczności.

Zdjęcie: Freepik, archiwum

Karolina Kuszlewicz

Nazywam się Karolina Kuszlewicz – z zawodu jestem adwokatką, od 10 lat pracującą na rzecz praw zwierząt i przyrody. Moja działalność społeczna wykracza jednak znacznie poza ramy zawodowe i właśnie jej poświęcony jest projekt ‘w imieniu’. Wykorzystuję swój głos, by służyć zwierzętom. Czynię to z pełną pokorą – jako jedynie pośredniczka w tej międzygatunkowej sprawie.

Ten artykuł mogłam przygotować dzięki wsparciu matronek i patronów

Wspieraj na Patronite🡪

Przeczytaj także

Przeglądaj po tematach

Karolina Kuszlewicz

Dziękuję moim matronkom i patronom

To dzięki Wam mogę stworzyć platformę edukacyjną o prawach zwierząt i przyrody. Łatwo dostępną dla każdej osoby w Polsce.

Chcę, by wiedza, którą zdobywam każdego dnia, dawała wzmocnienie kolejnym osobom. Wierzę, że wspólnie mamy moc czynienia zmiany!

Tworzymy sieć 'w imieniu'

rozciągniętą w całej Polsce. Chcę, by każda osoba, której zależy na prawach zwierząt i przyrody, znalazła tu wsparcie merytoryczne oraz poczucie solidarności.

Codzienność

W tym miejscu znajdziecie wszystko, co dotyczy obowiązującego aktualnie prawa. Przepisy, interpretacje, poradniki, wzory pism, obywatelskie narzędzia zmiany. Szczególnie cenne dla osób, które zajmują się bieżącą pracą dla zwierząt i przyrody, zwłaszcza przedstawicieli/ek organizacji społecznych.

W sądach

W tym miejscu znajdziecie omówienie najważniejszych dla zwierząt i przyrody orzeczeń sądowych. Będą Was wspierać w podejmowaniu decyzji i argumentacji na rzecz zwierząt i przyrody. Wyroki sądów w Polsce nie są źródłami prawa, ale wyznaczają standardy jego rozumienia, co w naszych sprawach jest bardzo istotne.

Poza schematem

W tym miejscu znajdziecie "coś więcej". Wpisy o przyszłości, nowych (nie)możliwych modelach prawa dla zwierząt i przyrody, lukach, które należy wypełnić i pomysłach, jak to zrobić, inspirujących książkach i o tym, czego możemy uczyć się od innych państw, a także czego od nas można się uczyć (są takie rzeczy!). Czasem też o ochronie przed wypaleniem i nadziei.

Podkast adwokatki o ochronie praw zwierząt i przyrody. Z wrażliwością w sercu i paragrafami w głowie. Dla ludzi, którym zależy. O sprawiedliwości dla zwierząt, stawaniu w ich obronie, a czasem walce. O ciemnych i jasnych jej stronach.