loader image
Pomimo, że w Polsce wciąż nie mamy w przepisach literalnie wyrażonego zakazu sprzedaży żywych karpi (i innych ryb), to uważna lektura obowiązującego prawa nakazuje uznać, że nie jest możliwe prowadzenie takiego handlu bez naruszenia ustawy o ochronie zwierząt. A jeśli tak, oznacza to, że żadne publiczne tereny nie powinny być udostępniane w tych celach, bowiem miasta nie mogą tworzyć przestrzeni sprzyjających łamaniu prawa.

Od lat trwa w Polsce walka o ochronę karpi podczas ich grudniowej sprzedaży. Okres od około 15 do 24 grudnia jest dla tych zwierząt czasem dramatycznym, podczas którego trafiają z rąk do rąk niczym worek ziemniaków. I choć te okrutne praktyki, utrwalone przez dziesięciolecia, zostały już spektakularnie ograniczone dzięki przede wszystkim zaangażowaniu organizacji społecznych, a także naszemu przełomowemu procesowi ws. ochrony karpi przed Sądem Najwyższym (Fundacja Noga w Łapę), to wciąż w wielu miejscach spotkać można gehennę tych zwierząt. Inaczej nie da się nazwać sytuacji, w której ryby trzymane są w wiadrach, zmuszone do pionowej pozycji albo ułożone w skrzynkach bez wody, jedne na drugich i pakowane do worków foliowych, które oblepiają ich ciała.

Jesteśmy na ostatniej prostej

25 lat temu zainicjowana została przez Klub Gaja „Kampania jeszcze żywy karp”. To moment symboliczny rozpoczęcia długiej drogi stawania w obronie karpi, na którą następnie złożyły się dziesiątki, a zapewne i setki organizacji społecznych ze swoimi kampaniami, protestami, kontrolami sklepów, a także zwykli ludzi, którym zależy na zakończeniu procederu dręczenia karpi. Od 2010 r. uczestniczę aktywnie w tej walce, dwukrotnie wygrywając sprawę ochrony karpi przed Sądem Najwyższym (2016 r. i 2023 r.) i poświęcając jej około tysiąca godzin pracy w ciągu ostatnich 13 lat (mówię o jednym procesie sądowym). Ryby stały się dla mnie zwierzętami, które przesuwają granicę. Zmuszają do zmiany myślenia, wymagają wywrócenia schematów, dlatego poświęcam im wiele miejsca na tym blogu (czytaj: seria ryby).

Przez lata uznawano, że przyzwyczajenia ludzi i ich zwyczaje zwalniają z odpowiedzialności wobec zwierząt. A to totalna nieprawda.

Dziś jesteśmy w sytuacji, która jeszcze 10 lat temu wydawała się niemal niemożliwa – kolejne sieci handlowe wycofują się ze sprzedaży żywych karpi. Ta stała się nie tylko wstydem społecznym, ale i dowodem na to, że dany sklep nie przestrzega ustawy o ochronie zwierząt. Zostały jednak targowiska, na których wciąż dzieją się rzeczy straszne.

Miasta nie mogą tworzyć warunków sprzyjających przestępstwom

Moim zdaniem już dziś można wyinterpretować z obowiązujących przepisów niedopuszczalność sprzedaży żywych ryb – i tyczy się to wszystkich punktów sprzedaży (od wielkich sklepów po jednoosobowych handlarzy na tzw. ryneczku). Zapytacie, ale jak to? Skoro nie ma wprost wskazanego w ustawie zakazu, a o takich projektach zmian prawa dopiero się rozmawia.

Literalnie wpisanego do ustawy zakazu sprzedaży żywych ryb co prawda nie ma, ale suma obowiązujących już dziś przepisów wskazuje, że taka sprzedaż powinna być niedopuszczalna.

Zacznijmy od tego, że zgodnie z art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt (dalej będę używała także skrótu „u.o.z.”) zabijanie zwierząt w sposób niezgodny z przepisami tej ustawy, jest przestępstwem, podobnie jak znęcanie się nad zwierzętami (art. 35 ust. 1a). Grozi za nie kara do 3 lat pozbawienia wolności, zaś w przypadku szczególnego okrucieństwa od 3 miesięcy do lat 5.

Miasto (gmina) wiedząc, że sprzedaż żywych karpi nieodzownie łączy się ze złamaniem ustawy na którymś z etapów postępowania z rybą, nie powinno godzić się na takie praktyki na terenie, którym dysponuje.

Czy każda sprzedaż żywych karpi łamie ustawę?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, prześledźmy obowiązujące przepisy, które mają zastosowanie do sprzedaży żywych karpi. Zróbmy to chronologicznie, czyli od etapu, w którym ryba jest na stoisku sprzedażowym do etapu, gdy zostaje zabita w domu dowolnego Kowalskiego.

  1. Trzymanie karpia na stoisku sprzedażowym bez wody, a nawet w wodzie, ale w przetłoczonym basenie, gdzie ryba nie może zachować naturalnej pozycji, niewłaściwie natlenionym, ze śladami zranień zwierząt i krwią w zbiorniku albo w wiadrze – zmuszonej do „stania” w pionie albo leżącą w skrzynce wraz z innymi rybami, gdzie się nawzajem obijają – stanowi przestępstwo znęcania się nad zwierzętami określone w art. 6 ust. 2 pkt 10 lub pkt 18 u.o.z.
  2. Wykładanie żywego karpia na ladę, na wagę, w celu prezentacji i trzymanie jej bez wody – stanowi przestępstwo określone w art. 6 ust. 2 pkt 18 u.o.z.
  3. Umieszczanie karpia w worku foliowym bez wody, a nawet z wodą, ale w sposób, w którym zwierzę nie może zachować naturalnej pozycji ciała – stanowi przestępstwo z art. 6 ust. 2 pkt 10 lub 18 u.o.z.
  4. Przenoszenie do domu żywej ryby w sposób, który uniemożliwia jej normalne dla niej pobieranie tlenu z wody albo zmusza do nienaturalnej pozycji ciała – stanowi przestępstwo z art. 6 ust. 2 pkt 10 lub 18 u.o.z.
  5. Wrzucenie karpia w domu do wanny, miski lub innego pojemnika z chlorowaną wodą z kranu – stanowi przestępstwo z art. 6 ust. 2 pkt 10 u.o.z.
  6. Zabicie karpia w sposób, który powoduje dodatkowe cierpienia zwierzęcia (np. tłuczkiem, butelką i innymi „domowymi” sposobami”) – stanowi przestępstwo z art. 33 ust. 1a u.o.z.
  7. Zabicie karpia w obecności bądź przy udziale dzieci – stanowi przestępstwo z art. 34 ust. 4 pkt 2 u.o.z.

Biorąc pod uwagę sekwencję czynności podejmowanych na różnych etapach związanych ze sprzedażą i nabywaniem żywego karpia, nie ma takiego wariantu tego procesu, który w praktyce nie powodowałby łamania ustawy.

Sąd Najwyższy we wspomnianym wyroku z 2016 r. (tu przeczytasz cały) wyraźnie wskazał, że zarówno sprzedawcy, jak i kupujący mogą odpowiadać karnie z tytułu odpowiedzialności za przestępstwa przeciwko karpiom.

O ile kiedyś miasta i gminy, będące dysponentami – w graniach swojego administrowania – terenów publicznych, mogły twierdzić, że nie są świadome niehumanitarności oraz prawnokarnych konsekwencji tego procesu sprzedażowego, o tyle dziś należy uznać, że świadomość tę mają i żądać od nich niedopuszczenia do tworzenia warunków do cierpienia zwierząt. Można w tym zakresie wzorować się np. na Wrocławiu, który już nie wynajmuje swoich terenów pod sprzedaż żywych karpi.

Państwo nie można zrzec się odpowiedzialności

Sprzedaż żywych karpi zakłada, że przypadkowy, dowolny człowiek, bez kompletnie żadnego przygotowania do właściwego obchodzenia się z karpiem, bez znajomości jego potrzeb np. co do tego, jakiej wody zwierzę potrzebuje, a przede wszystkim w ogóle niezajmujący się uśmiercaniem zwierząt i niepotrafiący tego robić sprawnie (jakkolwiek strasznie to brzmi) przejmuje pełną władzę nad żywą, czującą istotą i od momentu zamknięcia za sobą drzwi mieszkania może robić, co chce, zaś państwo zrzeka się odpowiedzialności za kontrolę traktowania tego zwierzęcia. Bo czy widzieliście kiedykolwiek kontrole policji w polskich domach w celu sprawdzenia warunków utrzymywania i uboju karpi? Musieliby chodzić od mieszkania do mieszkania, pytać „czy jest tu jeszcze żywy karp?”, a następnie robić kontrolę łazienki, kuchni, tłuczków, butelek i planowanej obecności dzieci podczas aktu zabicia. No nie, to zupełnie nierealne.

A zatem jeśli w praktyce nadzór nad przestrzeganiem przepisów o ochronie ryb przez obowiązane do tego służby, takie jak policja i powiatowy lekarz weterynarii, jest niewykonalny w prywatnych mieszkaniach, to znaczy, że jest to sfera zostawiana całkowicie poza kontrolą państwa i jako taka powinna zostać niezwłocznie zamknięta.

Nie da się bowiem pogodzić przepisów ustawy o ochronie zwierząt z całym łańcuchem czynności wobec żywych karpi od etapu stoiska sprzedażowego po uśmiercenie w prywatnym mieszkaniu. Na którymś z etapów tego procesu musi nastąpić dotkliwe zadawanie zwierzęciu cierpienia, a zwykle następuje na każdym z nich.

A nawet, abstrahując od powyższego, niedopuszczalne jest takie interpretowanie i stosowanie przepisów, które tworzy obszar wolny od odpowiedzialności karnej za popełnione przestępstwa. A takim jest mieszkanie przypadkowej osoby, która przyniosła do niego rybę, by ją w nim zabić.

Organy władzy publicznej – od centralnych po samorządowe – nie mogą tworzyć do tego warunków, bowiem takie postępowanie jest niezgodne z zasadą praworządności, wyrażoną w art. 7 Konstytucji: organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.

Policja zgodnie z wiążącymi ją przepisami ma obowiązek nie tylko ścigania, ale i zapobiegania przestępstwom, zaś Inspekcja Weterynaryjna – nadzoru nad przestrzeganiem ustawy o ochronie zwierząt. Dziś kończy się ona na stoisku sprzedażowym, a przecież żywa ryba jest zabierana dalej.

Jeśli na danym terenie sprzedawane są żywe ryby, pewnym jest, że żadne organy kontroli nie sprawdzą warunków utrzymywania i uśmiercania ryb w prywatnych mieszkaniach. W związku z tym gminy, będące dysponentami targowisk (w ramach mienia gminy) powinny podjąć wszelkie starania, by nie stwarzać warunków do dowolnego postępowania z żywym zwierzęciem, kompletnie wyłączonego spod realnego wglądu państwa. Bo to w gruncie rzeczy świadome dopuszczanie do bezkarności.

Nim zatem wprowadzony zostanie literalny zakaz sprzedaży żywych karpi, warto zaadresować żądania do gmin, by nie udostępniały swoich terenów pod działalność, która z gruntu jest niehumanitarna i poza kontrolą (to analogiczny mechanizm jak z zakazami wprowadzanymi przez miasta w stosunku do cyrków ze zwierzętami). Jak bowiem orzekł Sąd Najwyższy ws. karpi w 2016 r.:

„Mieć należy bowiem na uwadze, że w ostatnich latach doszło do radykalnego przewartościowania w stosunkach człowieka do zwierząt (…) Wszelkie więc środki prawne, podejmowane w stosunku do zwierząt kręgowych powinny mieć na względzie ich dobro, prawo do istnienia i humanitarnego traktowania”.

Karolina Kuszlewicz

Nazywam się Karolina Kuszlewicz – z zawodu jestem adwokatką, od 10 lat pracującą na rzecz praw zwierząt i przyrody. Moja działalność społeczna wykracza jednak znacznie poza ramy zawodowe i właśnie jej poświęcony jest projekt ‘w imieniu’. Wykorzystuję swój głos, by służyć zwierzętom. Czynię to z pełną pokorą – jako jedynie pośredniczka w tej międzygatunkowej sprawie.

Ten artykuł mogłam przygotować dzięki wsparciu matronek i patronów

Wspieraj na Patronite🡪

Przeczytaj także

Przeglądaj po tematach

Karolina Kuszlewicz

Dziękuję moim matronkom i patronom

To dzięki Wam mogę stworzyć platformę edukacyjną o prawach zwierząt i przyrody. Łatwo dostępną dla każdej osoby w Polsce.

Chcę, by wiedza, którą zdobywam każdego dnia, dawała wzmocnienie kolejnym osobom. Wierzę, że wspólnie mamy moc czynienia zmiany!

Tworzymy sieć 'w imieniu'

rozciągniętą w całej Polsce. Chcę, by każda osoba, której zależy na prawach zwierząt i przyrody, znalazła tu wsparcie merytoryczne oraz poczucie solidarności.

Codzienność

W tym miejscu znajdziecie wszystko, co dotyczy obowiązującego aktualnie prawa. Przepisy, interpretacje, poradniki, wzory pism, obywatelskie narzędzia zmiany. Szczególnie cenne dla osób, które zajmują się bieżącą pracą dla zwierząt i przyrody, zwłaszcza przedstawicieli/ek organizacji społecznych.

W sądach

W tym miejscu znajdziecie omówienie najważniejszych dla zwierząt i przyrody orzeczeń sądowych. Będą Was wspierać w podejmowaniu decyzji i argumentacji na rzecz zwierząt i przyrody. Wyroki sądów w Polsce nie są źródłami prawa, ale wyznaczają standardy jego rozumienia, co w naszych sprawach jest bardzo istotne.

Poza schematem

W tym miejscu znajdziecie "coś więcej". Wpisy o przyszłości, nowych (nie)możliwych modelach prawa dla zwierząt i przyrody, lukach, które należy wypełnić i pomysłach, jak to zrobić, inspirujących książkach i o tym, czego możemy uczyć się od innych państw, a także czego od nas można się uczyć (są takie rzeczy!). Czasem też o ochronie przed wypaleniem i nadziei.

Podkast adwokatki o ochronie praw zwierząt i przyrody. Z wrażliwością w sercu i paragrafami w głowie. Dla ludzi, którym zależy. O sprawiedliwości dla zwierząt, stawaniu w ich obronie, a czasem walce. O ciemnych i jasnych jej stronach.