Staram się czytać przy tym wyłącznie ludzi mądrych, znających się systemie ochrony dzieci przed przemocą. A oni mówią, zrezygnowani, że nie ma systemu. I że przecież ta śmierć nie jest pierwszą, a pomimo wcześniejszych tragedii i wielkich wokół nich deklaracji, nic, kompletnie się nie zmieniło. Że w tej chwili w podobnych męczarniach, jakie przeżywało to konkretne, teraz już martwe dziecko, znajdują się dziesiątki innych, żywych dzieci. A system jest ślepy, bo „władza rodzicielska” stanowi w Polsce świętość namaszczoną i nienaruszalną. Że pomimo, iż zjawisko przemocy w rodzinie oparte jest na określonych, mierzalnych mechanizmach, opisanych szczegółowo w literaturze, przebadanych empirycznie, możliwych do wykrycia, to działania ochronne nie są podejmowane według wypracowanych standardów, lecz według uznania, przekonania, intuicji.
Uważam, że to, na jakim poziomie państwo zapewnia skuteczną ochronę istotom zależnym (wszystkim: zwierzętom, dzieciom, osobom z niepełnosprawnościami, osobom starszym) jest realnym wskaźnikiem jakości tego państwa – odzwierciedla, czy państwo jest oprawcą czy gospodarzem.
Nasze zbyt często bywa oprawcą. Bo, kiedy mowa o ochronie zależnej istoty, nie możesz być trochę za a trochę przeciw. Jeśli się wstrzymujesz, to znaczy, że zachowujesz bierność, a zachowując bierność, wzmacniasz przemoc.
Nieadekwatność reakcji
5 wniosków do sądu o odebranie tego chłopca z domu, w którym, jak się okazuje, był po prostu torturowany. Za każdym razem brak zdecydowanej reakcji wymiaru sprawiedliwości. Na koniec wszyscy zdziwieni, że jego ciało było w takim stanie, że pomimo specjalistycznej, miesięcznej opieki szpitalnej, nie dało już rady wrócić do życia. Dziecko zmarło.
W sprawach zwierząt składanych są setki zawiadomień telefonicznych w miesiącu. O złym traktowaniu, o głodzeniu, o trzymaniu ich w stanie nieleczonej choroby, o uwięzieniu, o zmuszaniu do przebywania w niemiłosiernym upale, o kopaniu etc. Normą jest bierność. Organy ścigania nie podejmują reakcji w sytuacjach, gdy jeszcze nie wydarzyła się największa możliwa tragedia. Zachowują się jak nauczyciele w szkole Kamila – może nawet widzą, że coś jest nie tak, może nawet przyjadą na miejsce sprawdzić warunki, ale z chęcią przyjmują wyjaśnienia od „opiekunów”, że to przypadkowe stłuczenie, upadek, a poza tym wszystko jest w porządku i miłość płynie strumieniami (krwi).
Nieadekwatna reakcja państwa jest czasem jeszcze gorsza niż żadna. Bo uczy oprawców, że system nic nie widzi i nic nie słyszy.
Że nawet jeśli patrzy, to po chwili przymruży oczy, a następnie je zamknie, gdy tylko usłyszy to, co chce. Bo system jest leniwy, ospały i lekceważący. Nie podejmuje wysiłku wyjaśnienia, upewnienia się, wnikliwej obserwacji – wygodniej mu przyjąć pozory tego, że jest w porządku.
Nie da się chronić ofiar przemocy bezwysiłkowo.
To wymaga zaangażowania, czasem gigantycznego. Kto ma u licha podjąć ten wysiłek? Dziecko? Zwierzę? W sprawach zwierząt jest tak, że jeśli organizacje nie zmuszą systemu do zaangażowania, to ten powie, że nic się nie stało. A nawet jeśli stało, to „tylko trochę, nie ma co od razu ścigać ludzi”, „przecież wszyscy tak robią”.
Patologia braku standardów
Tragiczne jest to, że, aby mechanizmy ochronne zadziałały, trzeba trafić na kogoś w służbach, komu szczególnie zależy. To już nie jest wtedy sfera państwa, które ma obowiązek uruchomienia wszelkich procedur, by uchronić prawdopodobną ofiarę przemocy – lecz staje się przypadkiem, opartym na osobistej wrażliwości. Wniosek jest wtedy taki, że publicznych gwarancji ochronnych brak.
Czy wiecie, że większość – około 80% spraw rejestrowanych na policji dotyczących przemocy wobec zwierząt nigdy nie trafi przed oblicze sądu?
Jak czytamy w raporcie z monitoringu wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania „w latach 2016 – 2021 tylko 21,5% spraw o przestępstwa przeciwko zwierzętom zakończyło się skierowaniem do sądu przez prokuratora aktu oskarżenia”[1]. Dzieje się tak dlatego, że zostają one umorzone na początkowym etapie (bądź w ogóle odmawia się ich wszczęcia). To jednak nie wszystko. Z mojego doświadczenia wynika, że istnieją setki niewidzialnych zgłoszeń dokonywanych przez ludzi – świadków przemocy wobec zwierząt, które nawet nie są rejestrowane jako zgłoszenia w kierunku podejrzenia popełnienia przestępstwa, a co za tym idzie, w powyższej statystyce nie są w ogóle brane pod uwagę. Ileż to razy ja sama dzwoniąc ze zgłoszeniem, muszę przemówić językiem więcej niż stanowczym, by po prostu nie zostać zbyta. Na każdym niemal szkoleniu, które prowadzę, ludzie opowiadają mi o przypadkach, gdy dzwonili na policję ws. np. psa na mrozie uwięzionym w bezruchu na łańcuchu i usłyszeli, że to nie sprawa policji, tj. że służba informuje, iż nie jest właściwa w takiej sprawie, „proszę dzwonić do inspekcji weterynaryjnej”, ble ble ble… tyle, że to jest sprawa policji! Bo trzymanie zwierzęcia w warunkach atmosferycznych zagrażających jego zdrowiu lub życiu jest wprost wskazane w ustawie jako przestępstwo znęcania się nad zwierzętami, a od ścigania przestępstw jest w Polsce policja! Tak samo jak sprawą policji, sądu rodzinnego, szkoły, kuratorów etc. są siniaki na ciele dziecka i jego pogruchotana ręka!
Dowód z martwego ciała
Historia Kamila pokazuje również, że wciąż pokutuje żałosne oczekiwanie na śmierć jako jedyny wiarygodny, zasługujący na aprobatę systemu, dowód przemocy. Tymczasem, jeśli mamy do czynienia z istotą zależną, należy kierować się szczególnie wysokimi standardami ochronnymi – chronić jej zdrowie, nim dojdzie do trwałego uszczerbku w sferze fizycznej i psychiczne, działać prewencyjnie.
Cierpią, ale niewystarczająco przekonująco. Tak można opisać horror czekania na pomoc, która, jeśli nie znajdzie się jakaś szaleńczo uparta osoba, po prostu nie nadejdzie.
A przecież w całej idei ochrony chodzi nie tyle o ściganie i ukaranie sprawców czyjejś krzywdy, co przede wszystkim o pomoc skrzywdzonemu. Przypomnę, że w sprawie karpi oba sądy twierdziły, że nic się nie stało, pomimo, iż ryby trzymane były bez wody, bo przecież „przez jakiś czas są w stanie przeżyć w takich warunkach”. Podobnie w sprawie niedźwiedzia Mago, sądy uznawały, że trzymanie tego zwierzęcia przez lata w izolacji w zoo – bez wybiegu, na samym betonie, nie stanowiło znęcania się nad nim, bo „skoro Mago nie zdechł, to znaczy, że nie cierpiał”. Widzicie to? Skoro Kamil żył, kolejny dzień, stawiał się w szkole, skoro matka mówiła, że kocha, a ojczym, że nie tłucze i nie podpala, to znaczy, że chłopiec nie cierpiał. Widzicie ten absurd? To podpinanie się pod retorykę oprawców? Tę łatwość dawania wiary, że „nic złego się nie dzieje” kosztem najsłabszych istot w danym układzie?
Choć Sąd Najwyższy w obu powyższych sprawach zwierząt (karpi i niedźwiedzia) nie pozostawił wątpliwości, że myślenie niższych sądów było rażąco błędne, to wciąż pokutuje w Polsce kompleks wymiaru sprawiedliwości, polegający na dystansowaniu się od ofiar. No, chyba, że wreszcie pojawi się święty dowód – śmierć. Wtedy można ruszyć z machiną karania. No i co z tego? Co ta kara znaczy dla psa zrzuconego z komina, który dogorywał w jego środku albo dla Kamila podpalanego na piecu? Wielka ofensywa polityki represyjnej w stylu – my się rozprawimy z tymi barbarzyńcami! To maskowanie tego, że system przegapił swoją najważniejszą funkcję – ochronę tego, kto czekał na pomoc i był bezbronną istotą. Oczywiście adekwatne kary są ważne, ale to nie wszystko. One powinny być wtórne w stosunku do systemu prewencji. A ten system nie działa.
Najważniejsza z punktu widzenia ochrony przed cierpieniem część systemu jest niemal martwa, tak jak martwi bywają jego beneficjenci.
Zwierzęta w domach przemocowych
Zwierzęta, podobnie jak ludzkie osoby znajdujące się z różnych powodów (wieku, sytuacji materialnej, płci, choroby) w zależności od oprawcy, są poddawane przemocy domowej. Ta jest paradoksalnie bardzo egalitarna i traktuje zwierzęta na zasadach zwykłych domowników. Zgadnijcie czy nasz system to widzi? Nie, nic, a nic. W procedurze Niebieskiej Karty nie znajdziemy żadnego mechanizmu, mającego na celu ustalenie, czy w danym domu jest także zwierzę i czy należy je zabezpieczyć? W procedurze związanej ze znęcaniem się nad zwierzętami z kolei nie znajdziemy żadnego łącznika z potencjalnymi ofiarami ludzkimi.
Tymczasem literatura fachowa nie pozostawia wątpliwości, że każda przemoc posiada następujące cechy:
– towarzyszy jej poczucie bezkarności sprawcy, który ma przekonanie,
że może sobie pozwolić na przemoc;
– realizuje potrzeby sprawcy;
– wywołuje skutek w postaci naruszenia praw ofiary[2].
„Zwierzęta towarzyszące funkcjonują na prawach członka rodziny, a zatem wszystkie dysfunkcje i zaburzenia tej rodziny dotyczą również np. psa i kota”[3]
Zależność pomiędzy przemocą wobec zwierząt a przemocą w ogóle stała się przedmiotem badań tzw. zielonej kryminologii. W jej ramach przeprowadzono m.in. badania w schroniskach dla kobiet – ofiar przemocy domowej w USA. W jednym z nich w połowie lat 90. ustalono, że trzy czwarte spośród 38 badanych kobiet przebywających w schronisku posiadało w swoim domu zwierzę domowe, zaś w stosunku do 71% procent tych kobiet posiadających zwierzęta, sprawca znęcał się również nad tym zwierzęciem[4]. Przypadek?
Z innych badań wynika, że kobiety dotknięte przemocą ze strony partnera 11 razy częściej niż kobiety deklarujące, że takiej przemocy nie doświadczyły, wskazywały, że ich partner znęcał się nad zwierzętami[5]. Warto też dodać, że dzieci, wobec których stosowano kary cielesne, dwukrotnie częściej dręczyły zwierzęta[6].
Czy wiecie, że nasz system prawny nie uznaje przestępstw przeciwko zwierzętom za „przestępstwa z użyciem przemocy”?
To jeszcze bardziej pogłębia sztuczną linię podziału pomiędzy przemocą wobec ludzi, a przemocą wobec zwierząt – nie tylko sztuczną, ale i tragiczną w skutkach. Bo gdyby łączyć te dwa oblicza tego samego zjawiska, wiele istnień mogłoby zostać na wczesnym etapie wyjętych spod opresji.
Na koniec pokażę Wam „polskie podwórko”. Przedstawiam poniżej wykaz wyroków, jakie zapadły przeciwko sprawcom przemocy wobec zwierząt i przemocy wobec ludzi – najbliższej rodziny (tabela pochodzi ze „Raportu z monitoringu wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania” wydanego w 2022 r. [7]). Zgadnijcie, kto dokonał tych ważnych ustaleń informacji, a następnie ich analiz? Państwo, ktre boi się Konwencji Stambulskiej (o zapobieganiu przemocy w rodzinie)? Służby prewencji, by lepiej rozpoznawać zagrożenia? Nie, dwie organizacje społeczne realizujące projekt z grantów norweskich.
Myślę, że ta tabela nie wymaga dłuższego komentarza, poza tym, że gdyby łaskawie służby czy organy zareagowały szybciej czy w sposób odpowiednio stanowczy już przy pierwszym akcie przemocy, być może nie byłoby kolejnych wstrząsających okrucieństw dokonanych przez tego samego sprawcę.
[1] D. Karsaś, Bezkarni. Przestępstwa przeciwko zwierzętom. Raport z monitoringu wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania, Fundacja Czarna Owca Pana Kota, Stowarzyszenie Ekostraż, Wrocław-Kraków, 2022, s. 184.
[2] J. Helios, W. Jedlecka, Współczesne oblicza przemocy, Wrocław 2017, s. 10.
[3] B. Błońska, Relacje pomiędzy krzywdzeniem zwierząt a przemocą stosowaną wobec ludzi [w:] Sprawiedliwość…, red. B. Błońska, W. Gogłoza, W. Klaus, D. Woźniakowska‑Fajst, s. 111.
[4] F. R. Ascione Battered Women’s Reports of Their Partners’and Their Children’s Cruelty to Animals, http://www.vachss.com/guest_dispatches/ascione_3.html (dostęp: 20.09.2019 r.)
[5] 29 B. Błońska, Relacje pomiędzy krzywdzeniem zwierząt a przemocą stosowaną wobec ludzi [w:] Sprawiedliwość…, red. B. Błońska, W. Gogłoza, W. Klaus, D. Woźniakowska- -Fajst, s. 111
[6] 0 B. Błońska, Relacje pomiędzy krzywdzeniem… [w:] Sprawiedliwość…, red. B. Błońska, W. Gogłoza, W. Klaus, D. Woźniakowska -Fajst, s. 114
[7] D. Karsaś, Bezkarni. Przestępstwa …, Fundacja Czarna Owca Pana Kota, Stowarzyszenie Ekostraż, Wrocław-Kraków, 2022, s. 76-77.