We wrześniu 2017r. Sąd Okręgowy w Krakowie rozpoznał sprawę dotyczącą zagryzienia jednego psa przez drugiego. Sytuacja przedstawiała się następująco: pies powoda znajdował się wraz z całą rodzina (ludzką jej częścią) na ogrodzonej posesji. Pies pozwanej, znajdował się na drodze publicznej, należał do osoby, która z zasady pozwalała mu na „luźne” spacerowanie, posesja była nieogrodzona. Pies z ogrodzonej posesji jednak się wydostał i został natychmiast zaatakowany przez drugiego psa. Opiekunka rzuciła się na ratunek swojemu psu, kiedy udało się jej go oswobodzić, wzięła na ręce zakrwawione zwierzę i po tym, jak zorganizowała opiekę nad swoimi dziećmi, pojechała do lecznicy weterynaryjnej, by pomóc psu. Po kilku dniach walki o życie zwierzęcia, ostatecznie niestety zwierzę zmarło. Rodzina, do której pies „należał” (kobieta, mężczyzna, dwoje dzieci) odczuła tę stratę w sposób dojmujący, zwłaszcza, że towarzyszyli swojemu psiemu przyjacielowi w walce o życie, a zatem także w jego cierpieniu.
Sąd Okręgowy w Krakowie w wyroku z dnia 7 września 2017r., sygn. akt II Ca 1111/17 orzekł na rzecz rodziny zadośćuczynienie za doznaną krzywdę w kwocie 5000 zł.
Sąd uznał, że więź emocjonalna, polegająca na wzajemnej przyjaźni człowieka ze zwierzęciem była dobrem osobistym tej osoby i dlatego jej naruszenie wymaga rekompensaty.
„Nie może ulegać wątpliwości, że pies uważany jest w społeczeństwie za zwierze szczególne, które towarzyszy człowiekowi. W potocznym odbiorze pies jest symbolem wierności i bezinteresownej przyjaźni, a lojalność i oddanie, jakie okazuje człowiekowi, stanowią część jego naturalnego instynktu, ściśle związanego z ludzkim poczuciem miłości i przyjaźni. Dlatego nie sposób kwestionować tego, że pomiędzy człowiekiem i psem mogą wytworzyć się szczególne relacje, oparte na wzajemnym przywiązaniu” – tak wskazał Sąd w uzasadnieniu wyroku.
Z moją psią przyjaciółką, Zirką.
Oczywiste jest, że powyższy wyrok ma istotne znaczenie, ponieważ poprzez potraktowanie zwierzęcia jako przyjaciela człowieka, uznaje w pewien pośredni sposób podmiotowość tego zwierzęcia. Bowiem w relacje wchodzą podmioty, a nie przedmioty. To jest zdecydowany krok w kierunku faktycznej dereifikacji zwierząt i choć nienazwane wprost to jednak uznanie, że istnieje coś takiego jak nieosobowa podmiotowość (innymi słowy, warunkiem koniecznym bycia podmiotem nie jest bycie człowiekiem).
Z drugiej jednak strony czytam ten wyrok również w sposób krytyczny. Wpisuje się on bowiem w stereotypowe myślenie o zwierzętach, jakoby uzyskiwały one wartość inną niż produktową z uwagi na sympatię czy miłość człowieka.
Jest to inna, bardziej estetyczna, forma uzależnienia statusu prawnego zwierzęcia od funkcji, jaką pełni ono wobec człowieka.
Znamienne jest (choć też oczywiste na tle konstrukcji dóbr osobistych) jest to, że wartością chronioną prawnie jest relacja człowiek – zwierzę. Innymi słowy niezbędnym kwantyfikatorem jest tu człowiek i relacja uznana jest za dobro osobiste dlatego, że odbywa się z udziałem człowieka.
Sąd w przejmujących słowach pisze o tym, w jak bliskie relacje wchodzić może pies z człowiekiem, ale z perspektywy prawnej, zdolność relacyjna tego psa ma wartość tylko dlatego, że mierzona jest w stosunku do człowieka. I to w związku ze szczególnym zwierzęciem, jak podkreśla Sąd. A co z innymi zwierzętami? Na przykład świniami, które mają równie silną zdolność relacyjną i potrzebują ją realizować w ramach swojego stada, zwłaszcza w relacji matka -dziecko?
Należy zadać sobie także pytanie, w jaki sposób prawo chroni więź psa z psem albo świni ze swoim potomstwem? Czy relacje te są mniej bogate z punktu widzenia tych zwierząt, czy są „płytsze”, tylko dlatego, że ich stroną nie jest człowiek?
Nasze prawo jednak praktycznie milczy na temat ochrony relacji zwierząt między sobą, udając jakoby byłoby to możliwe tylko z udziałem jednego wybitnego gatunku – człowieka.
Tym samym wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie jest przełomowy i niezwykle istotny, bo otwiera kolejne szczeliny bardziej podmiotowego myślenia o zwierzętach, z drugiej strony na kanwie tej sprawy (ale nie z winy Sądu) ujawnia się skrajny antropcentryzm obowiązujących aktualnie konstrukcji prawnych, przejawiający się w tym, że owo bardziej podmiotowe myślenie o zwierzętach jest, owszem możliwe, ale tylko w relacji z człowiekiem.