Obowiązujące prawo, choć odwołuje się wprost do sfery odczuwania, czyli doznaniowości zwierząt, jednocześnie dzieli zwierzęta na kategorie, do których przynależność decyduje o ich losie. Powyższe kategorie zwierząt zdefiniowane są w ustawie. Zgodnie z art. 4 Ilekroć w ustawie mowa o:
- 17) ”zwierzętach domowych” – rozumie się przez to zwierzęta tradycyjnie przebywające wraz z człowiekiem w jego domu lub innym odpowiednim pomieszczeniu, utrzymywane przez człowieka w charakterze jego towarzysza;
- 18) „zwierzętach gospodarskich” – rozumie się przez to zwierzęta gospodarskie w rozumieniu przepisów o organizacji hodowli i rozrodzie zwierząt gospodarskich.
Co ciekawe według sądu, świnia również może mieć status domowego przyjaciela, a to prowadzi do ciekawych wniosków. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie (wyrok z dnia 10 listopada 2016 r., II SA/Lu 656/16 orzekł), że status prawny świni wcale nie jest tak oczywisty.
Wedle sądu świnia, jak każde inne zwierzę kręgowe może wchodzić w relacje z człowiekiem i być traktowana jak przyjaciel, a nie produkt, uzyskując status zwierzęcia towarzyszącego – niczym pies.
Dla osób zaangażowanych w ochronę zwierząt to żadne novum, bowiem oczywiste jest, że świnie są zwierzętami o wysokiej inteligencji i umiejętności tworzenia relacji, a także, co najważniejsze – odczuwają ból i cierpienie. Jednak na poziomie orzecznictwa jest to ważny sygnał, który poszerza dotychczasowe myślenie o zwierzętach (ale też ma drugą stronę medalu, o której poniżej).
Sąd stwierdza, cyt. „zwierzęciem domowym nazywa się takie zwierzę, które trzymane jest w domu lub mieszkaniu dla zaspokojenia potrzeb emocjonalnych człowieka, jako zwierzę towarzyszące człowiekowi lub jako swoista ozdoba czy też atrakcja mieszkania. Zwierzę domowe traktowane jest zwykle przez domowników jako pupil lub członek rodzinnego stada. Pupilem określa się najczęściej osobnika, który jest lubiany, bardziej niż inne osobniki tego samego gatunku, ale również wychowanka lub podopiecznego.
Ten sam gatunek zwierzęcia (np. świnia domowa) może być zwierzęciem chowanym dla mięsa, hodowlanym (w celu dalszego rozmnażania) lub domowym.
Mając na uwadze tak rozumiane zwierzę domowe nie można wykluczyć istnienia więzi emocjonalnej z utrzymywanymi w domu ptakami, jak chociażby papugami lub gadami jak np. żółwie. Tym samym w obu tych przypadkach będziemy mieli do czynienia ze zwierzętami domowymi. W obu też przypadkach zwierzęta te zaliczyć należy do zwierząt domowych tradycyjnie przebywających w domu.”
Wyrok WSA w Lublinie dobitnie potwierdza, że to sympatia człowieka decyduje o losie zwierzęcia.
Powyższy wyrok, choć z jednej strony korzystny dla zwierząt, bo patrzący szerzej na zwierzęta, niż dotychczas utarte schematy, uznający relacyjność i wartość świni (nie jako produktu, ale jako osobowości), jednocześnie pokazuje, że los zwierząt jest całkowicie zdeterminowany funkcją, jaką przypisuje mu człowiek. Miarą statusu prawnego zwierzęcia jest „lubienie” przez człowieka. Sąd wręcz pisze o tym, że zwierzę jest swoistą „ozdobą” bądź „atrakcją mieszkania”. A zatem los zwierzęcia zależy od sympatii człowieka.
Co to oznacza w praktyce?
Przepisy ustawy o ochronie zwierząt różnicują bowiem sytuację zwierząt domowych i gospodarskich. Art. 9 ust. 1 uoz nakazuje zapewnić zwierzętom domowym pomieszczenie chroniące je przed zimnem, upałami i opadami atmosferycznymi, z dostępem do światła dziennego, umożliwiające swobodną zmianę pozycji ciała, odpowiednią karmę i stały dostęp do wody. Oznacza to, że świnia – towarzyszka musi mieć m.in. dostęp do światła dziennego. Z kolei art. 6 ust. 1 pkt 1 uoz, wskazuje, że wyjątkiem od zakazu zabijania zwierząt jest ubój i uśmiercanie zwierząt gospodarskich oraz uśmiercanie dzikich ptaków i ssaków utrzymywanych przez człowieka w celu pozyskania mięsa i skór.
Oznacza to, że zabicie świni – towarzyszki człowieka będzie przestępstwem z art. 35 ust. 1a uoz, zaś zabicie świni gospodarskiej – będzie odbywało się w świetle prawa.
Ochrona zwierząt niezależna od ich wartości użytkowej
Oczywiście wszyscy jesteśmy świadomi tych rozbieżności. Niemniej warto je podkreślać po to, by dążyć do przesunięcia granicy pomiędzy dozwolonym użytkiem człowieka, a dobrem zwierzęcia i jego ochroną przed cierpieniem. Dziś m.in. w przepisach ustawy z dnia 29 czerwca 2007 r. o organizacji hodowli i rozrodzie zwierząt gospodarskich czytamy w definicji hodowli zwierząt, że jest to „zespół zabiegów zmierzających do poprawienia założeń dziedzicznych (genotypu) zwierząt gospodarskich, w zakres których wchodzi ocena wartości użytkowej i hodowlanej zwierząt gospodarskich, selekcja i dobór osobników do kojarzenia prowadzony w warunkach prawidłowego chowu” (art. 2 pkt 4).
Z przepisu tego jasno wynika, że wartość zwierzęcia tzw. gospodarskiego jest mierzona wyłącznie potencjałem związanym z optymalizacją hodowli i zysków.
Los świni zależy zatem dziś wyłącznie od tego, jak patrzy na nią człowiek, zaś jest zupełnie oderwany od wartości samoistnej tego zwierzęcia, jako istoty czującej, mającej swoje potrzeby gatunkowe i behawioralne. Tego typu postrzeganie jest pozbawione empatii i daje podstawy do drastycznie dominacyjnej postawy wobec zwierząt.
Dlatego jestem zdania, że jednym z największym wyzwań legislacyjnych, jakie mamy przed sobą w zakresie prawnej ochrony zwierząt jest uniezależnianie poziomu ochrony zwierząt od funkcji, jaką pełnią one w stosunku do człowieka. Prawo do życia nie może być nigdy zależne od sympatii człowieka.