Przemoc systemowa w majestacie prawa
Książka Stevensona traktuje o tym, jak brutalny, opresyjny i często skrajnie niesprawiedliwy jest system karny, w którym prym wiedze tzw. populizm penalny (srogie kary mają zapewnić bezpieczeństwo, co brzmi jak ponury żart w kraju, w którym niemal codziennie dochodzi do tzw. „mass shooting”, tj. masowej strzelaniny), a na jego szczycie wznosi się kara śmierci[1]. Gdzie krzesła elektryczne wciąż stanowią element egzekucji prawa, brutalny, ostateczny i będący eliminacją człowieka. Autor jako adwokat dość organicznie opisuje doświadczenia pochodzące z towarzyszenia swoim klientom w wykonywaniu na nich kary śmierci – to książka na faktach (Stevenson jest założycielem organizacji Equal Justice Initiative[2], która zajmuje się obroną osób, dotkniętych niesprawiedliwym traktowaniem ze względów rasistowskich – większość osób odsiadujących najsurowsze wyroki w Stanach to osoby czarnoskóre). Pisze o tym, że w trakcie egzekucji czuć swąd palonego ciała, widać dym wylatujący spod kaptura skazańca i słychać rozlegający się w całym więzieniu dramatyczny dźwięk uderzenia w kraty przez pozostałych osadzonych.
Stevenson pokazuje, jak „łatwo” przychodzi systemowe odbieranie życia innemu, jakim koszmarem dla skazanego jest długotrwałe oczekiwanie na wykonanie kary śmierci i jakże trudno uratować takiego człowieka przed wykonaniem wyroku (nawet w tych sytuacjach, gdy był niewinny).
Populizm penalny nie sprawi, że będzie lepiej. Jedyne co zrobi, to skoncentruje uwagę opinii publicznej na surowym ukaraniu, odwracając tym samym wzrok od źródeł problemu. Odnosząc problem surowości skazań do przestępstw przeciwko zwierzętom, uważam oczywiście, że zasądzane przez sądy kary za znęcanie się nad zwierzętami muszą być w Polsce wyższe po to, by ich wymiar stał się adekwatny do czynu (dziś często stanowi drwinę z cierpienia, które z punktu widzenia odpowiedzialności karnej oceniane jest niżej niż kradzież telewizora), ale – uwaga – to nie brak surowych kar jest istotą problemu, bowiem większość przemocy wobec zwierząt to ta, za którą nie ma przewidzianych żadnych kar, gdyż została ona zalegalizowana.
Wykluczenie, wyparcie i rozmyta odpowiedzialność
Można zadać sobie pytanie, dlaczego sięgam do książki Stevensona w odniesieniu do zwierząt, skoro ona w ogóle o nich nie traktuje?
Jako adwokatkę interesuje mnie funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości w ogóle, w tym szczególnie w kontekście wykluczeń. W relacjach Stevensona obserwujemy pochopność skazań w odniesieniu do osób nie-białych, śledztwa, procesy i wyroki przesiąknięte rasizmem, dewaluowanie wartości człowieka z uwagi na jego pochodzenie, a w szczególności kolor skóry, powszechną, milczącą, a czasem aktywną aprobatę całego systemu, krok po kroku, by wszelkie wątpliwości, które nakazywałaby spojrzeć na sprawę inaczej, uczynić niewidzialnymi. „Po co je widzieć, skoro i tak mamy do czynienia z tym gorszym, innym, mniej ważnym? Po co się wysilać i zadawać trud, skoro tak łatwo możemy sobie wszystko wyjaśnić?” – podszeptują uprzedzenia, zracjonalizowane na tyle, że stały się normą, ale pod nią kryją się umniejszanie, wykluczanie i wstręt.
Wyparcie niesprawiedliwości. Zaprzeczanie temu, że system zamiast stać po stronie słabszych, sam staje się oprawcą i katem.
Znamy to także w odniesieniu do zwierząt – i wyparcie, czyli powszechne, społeczne, przyzwolenie na zło wyrządzane zwierzętom i politykę opresji w postaci zalegalizowanej przemocy (oczywiście są wyjątki i u Stevensona i w stosunku do spraw zwierząt, zwykle wynikające jednak z tego, że ktoś heroicznie uparł się, by zawalczyć o konkretny przypadek, ale ich ekstraordynaryjność potwierdza tylko regułę krzywdzenia).
Powyższe czynniki dodatkowo się ze sobą sprzęgają (i dotyczy to wg mnie każdego, historycznie i dziś, przejawu systemowej niesprawiedliwości, dyskryminacji i przemocy instytucjonalnej) w taki sposób, że oto społeczeństwo otrzymuje prosty komunikat ze strony władzy: winny! Albo jak przy zwierzętach – „humanitarne zabijanie”. Wszyscy mogą więc spać spokojnie, sumienia zostają oczyszczone. Tyle, że ktoś, już poza publicznym widokiem, płaci za to cenę swoim życiem.
Wygodny komunikat, zdejmujący z indywidulanych ludzi, a w efekcie wszystkich, odpowiedzialność za własne, niezależne myślenie i osobiste postawy.
Nie trzeba zadawać pytań, „przecież, skoro jest napisane w wyroku czy w ustawie, to znaczy, że tak musi być, nie ma odwrotu, mądrzy ludzie to tworzyli, zatem na pewno jest w porządku, wszystko zostało prawidłowo sprawdzone itd. Rozmyta odpowiedzialność. Przecież kto inny podejmował decyzję. Ja nic nie mogę zrobić”. To niebezpieczny punkt, w którym może rozwinąć się przestrzeń dla zbrodni.
Tak działa większość, dlatego wciąż banalność zła, którą genialnie moim zdaniem zdiagnozowała Hannah Arendt, dominuje w naszym społeczeństwie. Patologią nie jest fakt, że istnieją zwyrodnialcy, zdolni do największych okrucieństw. Hitler ze swoim potwornym celem mógł się na świecie wydarzyć – nie powstrzymamy tego, że rodzą się dewianci. Patologią jest to, że system zamiast ich zatrzymać, zaczyna im służyć.
Przy zwierzętach jeszcze trudniej to zidentyfikować, bo nie ma jakiegoś konkretnego „architekta zagłady”, jest nim „popyt i podaż”, czyli my.
Banalność zła polega na łagodzeniu jego obrazu (nie skutków), umniejszaniu rozmiarów wyrządzanej krzywdy, racjonalizowaniu powodów zadawania cierpienia, legitymizowaniu zła poprzez uczestniczenie w nim zamiast stawiania aktywnego oporu.
To wspiera dewiantów, daje pole do działania faszystom, a w przypadku zwierząt – rodzi pobyt na ich wykorzystywanie. Dobra wiadomość jest taka, że posiadamy mechanizmy do zatrzymywania tego zła. Przynajmniej teoretycznie, praktyka jest w rękach społeczeństw. To bycie sojuszniczką i sojusznikiem zwierząt – na każdym poziomie, od indywidualnego po instytucjonalny.
Godni – niegodne?
To zdanie „umiera z pogwałceniem godności, ale nie z pogwałceniem prawa”, choć w książce Stevensona wypowiedziane w stosunku do zastrzelonego czarnoskórego człowieka (w nawiązaniu do powieści „Zabić drozda” N. Harper Lee), poraża mnie swoją adekwatnością w stosunku do zwierząt. Przy czym trzeba nadmienić, że kategoria godności jest w ogóle bardzo problematyczna. Najpierw kilka słów o niej.
Po drugiej wojnie światowej nastąpił wstrząs polityczno-społeczny na skutek okrucieństw, które zostały dokonane. Ukształtował się wtedy współczesny system ochrony praw człowieka, oparty na koncepcji „przyrodzonej i niezbywalnej godności ludzkiej”, który miał gwarantować, że zbrodnie obu wojen światowych popełnione wobec osób cywilnych się nie powtórzą. W naszej Konstytucji, w art. 30 także przeczytamy, że owa przyrodzona i niezbywalna godność ludzka stanowi źródło wolności i praw człowieka oraz jest nienaruszalna.
„Godność” jako źródło praw podstawowych jest wyraźnie zastrzeżona w prawie wyłącznie do istoty ludzkiej (w Konstytucji oraz wszystkich traktatach międzynarodowych tworzących system praw człowieka).
Powojenny dorobek prawa międzynarodowego z jednej strony w sposób przenikliwy i głęboko świadomy wydawał się widzieć, do jakich krzywd prowadzi przekonanie o prawie do decydowanie o czyimś życiu, a z drugiej strony utrwalił jeszcze bardziej wielkość człowieka (w dorozumianym znaczeniu wobec zwierząt) [3].
Pozostając nawet (na chwilę) w tym szowinistyczno-gatunkowym podziale na godnych i niegodnych, należy zadać sobie pytanie, czy nie stoi w sprzeczności z ową wielką ludzką godnością powtarzanie przez tychże pełnych godności ludzi cyklu masowego krzywdzenia, w zasadzie masowego dokonywania zagłady, tyle, że zapętlonego przez jednoczesną produkcję ofiar? Innymi słowy – czy to, co ludzkość reguluje prawem w stosunku do zwierząt, nie stoi w sprzeczności z samą ideą godności człowieka? Nie narusza jej?
W 1948 Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Słynny art. 1 stanowi, że “wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swoich praw. Są oni obdarzeni rozumem i sumieniem i powinni postępować wobec innych w duchu braterstwa”. W preambule przeczytamy zaś, że “uznanie przyrodzonej godności oraz równych i niezbywalnych praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju na świecie, zaś “brak poszanowania i pogarda dla praw człowieka doprowadziły do aktów barbarzyństwa”
Czy aktem barbarzyństwa nie jest również taśmowa produkcja zwierząt, decydowanie o ich życiu od momentu planowania zapłodnienia po moment śmierci i korzystanie w stosunku do nich z metod analogicznych do tych, które tak bardzo potępiliśmy u nazistów[4]?
Każdego roku 70 miliardów zwierząt kręgowych na świecie zostaje zabitych – są gazowane, następnie obdzierane ze skóry, ubijane przy pełnej świadomości w ramach praktyk religijnych, ryby konają z uduszenia, są rażone prądem itd., ale odbywa się to w majestacie prawa.
Zwierzęta jako produkty przemysłu żywieniowego, odzieżowego, kosmetycznego, medycznego – są legalnie zabijane. Wcześniej swoje życie spędzają w klatkach, w poczuciu izolacji, strachu, cierpienia. Niektóre z nich w takim ścisku, że dochodzi wśród nich to aktów kanibalizmu. Badania naukowe nie pozostawiają już dziś żadnych wątpliwości, że zwierzęta kręgowe odczuwają ból i cierpienie psychiczne. Są przerażone swoją sytuacją.
Tyle, że one – w przeciwieństwie do bohaterów książki Stevensona nie odsiadują żadnej kary. Są zamykane i zabijane, bo jeden człowiek ma z tego zysk, a inny przyjemność posiadania.
Nie można wobec nich wystąpić do sądu o złagodzenie wyroku. Bo nie było żadnego wyroku ani procesu. O nic nie zostały oskarżone (abstrahując już od słuszności bądź nie oskarżeń przedstawionych w książce).
W podanej wyżej liczbie 70 miliardów zwierząt rocznie (która wykracza poza zdolności wyobrażeniowe mojego umysłu, Twojego pewnie też) nie ma ryb, bo te liczone są w tonach (nie są przeliczane na „liczby sztuk”), zatem skala tego zabijania jest jeszcze większa.
Być może ktoś pomyśli: no dobrze, ale to tylko zwierzę. Podobnym myśleniem kieruje się rasista, ksenofob, szowinista. Zawsze powie: „to tylko…”.
„Proszę państwa do gazu” – makabryczne prawo obowiązuje
Pamiętam, jak ogromne wrażenie zrobił na mnie, gdy byłam nastolatką, tytuł książki T. Borowskiego „Proszę państwa do gazu”. Banalność zła w czystej postaci: cały dobrze skonstruowany system odbierania godności Żydom, od gett po zagładę 6 milionów osób. Fabryka zabijania. Inżynieria upodlenia. System, zaplanowany rozrysowany, zarządzany, rozpisany – zło zamieniono na regulaminy i instrukcje. Oznaczenie, hierarchie, kolejność. Jakby nigdy nic. Wszystko działa. Machina gazowania. Mordowanie jako norma. Skala – masowa. System uszyty z okrucieństwa. A potem powojenna prawda, szok i wstrząs, procesy norymberskie, Eichmann, zwany architektem zagłady” sądzony w Jerozolimie, dramatyczne poszukiwanie namiastek sprawiedliwości, pytania o to, czy prawo może legalizować okrucieństwo i wnioski, że nie może oraz nie zwalnia z odpowiedzialności za zbrodnie, powstanie największych międzynarodowych organizacji, mających stać na straży pokoju i sprawiedliwości, takich jak ONZ czy Rada Europy.
Sięgnijmy teraz do aktualnie obowiązanego rozporządzenia unijnego w sprawie ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania[5].
Choć z formalnego punktu widzenia zdaję sobie sprawę, że w momencie, w którym aktualnie się znajdujemy, tj. gdy normą jest hodowanie i zabijanie zwierząt dla ludzkich celów, lepiej, by takie rozporządzenie obowiązywało, niż by w jego miejsce panowała zupełna dowolność, to jednocześnie polecam jego lekturę jako dobitny dowód na to, że machina systemowego, zalegalizowanego i regulowanego przez prawo upodlania oraz zabijania trwa i ma się dobrze, tyle, że dotyczy pozaludzkich gatunków zwierząt.
Wedle tego aktu prawnego (cytaty i kategorie zwierząt pochodzą wprost z niego – załącznik I – III rozporządzenia):
- zwierzęta podlegają gazowaniu dwutlenkiem węgla, polegającym na „bezpośredniej lub postępującej ekspozycji przytomnego zwierzęcia na mieszaninę gazów zawierającą ponad 40 % dwutlenku węgla. Metoda ta może być stosowana w dołach, tunelach, kontenerach lub uprzednio uszczelnionych budynkach” (obejmuje: świnie, łasicowate, szynszyle, drób, oprócz kaczek i gęsi, dot. ich ogłuszania przed zabiciem),
- komory gazowe istnieją i służą do zabijania tlenkiem węgla (dotyczy zwierząt futerkowych, drobiu, prosiąt):
„Zwierzęta wprowadzane są pojedynczo i zapewnia się, aby przed wprowadzeniem kolejnego zwierzęcia poprzednie było nieprzytomne lub martwe. Zwierzęta pozostają w komorze do chwili śmierci. Może być stosowany gaz wytwarzany przez silnik specjalnie dostosowany do celów uśmiercania zwierząt (…)”.
- Zwierzętom odbiera się tlen poprzez gazowanie argonem lub azotem, które polega na „bezpośredniej lub postępującej ekspozycji przytomnego zwierzęcia na mieszaninę gazów obojętnych, takich jak argon lub azot, prowadząca do deficytu tlenu. Metoda ta może być stosowana w dołach, workach, tunelach, kontenerach lub uprzednio uszczelnionych budynkach” (dotyczy świni i drobiu),
- zwierzęta poraża się prądem (tzw. ogłuszenie elektryczne):
-
- „elektrody przykłada się do pyska i odbytu; należy użyć prądu o wartości co najmniej 0,3 ampera i napięciu co najmniej 110 woltów przez co najmniej 3 sekundy” (dotyczy lisów),
- „elektrodami przyłożonymi jedynie z obu stron głowy”, cel: „ekspozycja mózgu na przepływ prądu dająca na elektroencefalogramie (EEG) postać padaczkową uogólnioną” (dotyczy wszystkich gatunków),
- zwierzęta się pęta i poraża prądem w wodzie przy czym:
-
- „ekspozycja w kąpieli wodnej całego ciała na przepływ prądu dająca na elektroencefalogramie (EEG) postać padaczkową uogólnioną oraz możliwe migotanie lub zatrzymanie pracy serca”,
- „pęta muszą być zwilżone, zanim żywe ptaki zostaną spętane i poddane działaniu prądu. Ptaki są podwieszane za obie nogi” (obejmuje: drób),
- zwierzętom miażdży się ciała – to tzw. maceracja, przy czym „urządzenie powinno mieć szybkoobrotowe ostrza uśmiercające o napędzie mechanicznym lub wystające elementy ze spienionego polistyrenu. Wydajność urządzenia musi być wystarczająca, aby niezwłocznie uśmiercić wszystkie zwierzęta, nawet jeśli ich liczba jest duża” (dotyczy piskląt w ciągu pierwszych 72 h życia),
- zwierzętom łamie się kręgosłupy, przy czym „zabronione jest uśmiercanie więcej niż siedemdziesięciu zwierząt dziennie przez jedną osobę z zastosowaniem ręcznego przemieszczenia kręgów szyjnych lub uderzenia w głowę” (dotyczy zwierząt do 3 kg wagi),
- zwierzętom uszkadza się mózgi za pomocą tzw. „urządzeń bolcowych penetrujących”, powodujących „poważne i nieodwracalne uszkodzenie mózgu spowodowane wstrząsem i penetracją przez zablokowany bolec” (dotyczy wszystkich zwierząt).
Rozporządzenie jest długie, to tylko przykłady. Zwykle analizuję je na raty, ponieważ w pewnym momencie zaczynam mieć mdłości i dreszcze.
Warto dodać, że rozporządzenie przewiduje swoiste, makabryczne w swej litości, prawo łaski. Dotyczy ono zwierzęcych dzieci i ich matek.
A mianowicie „prawo pierwszeństwa” bycia zabitymi. Jak czytamy „do celów uboju zwierzęta nieodsadzone jeszcze od matki, zwierzęta mleczne w okresie laktacji, samice, u których podczas przewozu nastąpił poród, lub zwierzęta dostarczone w kontenerach mają pierwszeństwo przed innymi rodzajami zwierząt” (załącznik III, pkt 1.5.).
Innymi „prawem łaski” jest nakaz unikania stosowania wobec zwierząt wstrząsów elektrycznych przed wprowadzeniem ich do ubojni, chyba, że uwaga (!), zwierzę stawia opór! Jak ma u licha go nie stawiać, skoro jest wleczone na zabicie? Jak ma się nie bać i radośnie biec na rzeź? „W każdym przypadku urządzenia te są stosowane tylko wobec dorosłego bydła i dorosłych świń, które nie chcą się poruszyć, i jedynie wtedy, gdy mają przed sobą wolną przestrzeń” (załącznik III, pkt 1.9.)
Rozporządzenie dopuszcza stosowanie innych, „lepszych” metod, ale tylko, gdy uwaga (!) są one ekonomicznie opłacalne. No więc czytamy w jego preambule, że „zalecenia dotyczące wycofywania stosowania dwutlenku węgla w przypadku świń oraz wodnych urządzeń do ogłuszania drobiu nie są ujęte w niniejszym rozporządzeniu, ponieważ ocena skutków dowiodła, że obecnie w UE zalecenia te nie są ekonomicznie opłacalne”. Świnie – tak podobne w odczuwaniu do naszych psów.
Oczywiście „porządek musi być”, zatem używany do gazowania zwierząt „silnik jest testowany co roku przed uśmiercaniem zwierząt” (załącznik II, pkt 9.4. lit c), a także „zapewnia się równomierne dostarczanie zwierząt poddawanych ogłuszaniu i uśmiercaniu, aby pracownicy nie musieli w pośpiechu wyganiać zwierząt z zagród, w których są przetrzymywane” (załącznik III, pkt 1.7.).
Oko w oko z prawdą
Wszystko to stanowi straszliwą i wciąż niemieszcząca mi się w głowie przemoc. Niczym nie mniejszą od najgorszego rasizmu i eksterminacji w wydaniu międzyludzkim. A w zasadzie nawet gorszą – bo tu zwierzęta się produkuje, by znowu i znowu je krzywdzić (zresztą dokładnie tak w preambule omawianego rozporządzania zostają one nazwane – „zwierzęta produkcyjne”) . Chodzi o ciągłe odnawianie pola do krzywdzenia i wykorzystywania. Zapętlenie krzywdy. Niekończące się komory do gazowania.
Prawda leży zapisana jako litera prawa, czarno na białym. Stanowi wstrząsającą instrukcję nowego podtypu śmiercionośnej dyskryminacji, tj. gatunkowizmu. Jest dowodem na to, że najbardziej przerażające metody postępowania, do jakich człowiek jest zdolny, wcale nie zniknęły, a jedynie zostały przeniesione na inne gatunki – czujące zwierzęta.
Nikt nie może mi zarzucić, że coś wyolbrzymiłam, zmontowałam zmanipulowany materiał czy narzucam swój pryzmat w patrzeniu na sprawę. Nie, prawda wynika z treści samego rozporządzenia, które jest aktem powszechnie obowiązującym i wyznacza „standardy” traktowania zwierząt.
Praca nad tym tekstem dużo mnie kosztowała, ale chciałam go napisać, byśmy w rozmowach i debatach mieli niepodważalne dowody, zapisane w paragrafach i ustępach, na masową zbrodnię przeciwko zwierzętom.
Czas się z nią boleśnie zmierzyć, a następnie zrobić wszystko, by ten dramat przerwać. Pierwszym krokiem jest odważna odmowa czerpania z niego korzyści.
Rozporządzenie →
Polecane lektury
- „Tylko sprawiedliwość”, B. Stevenson, wyd. Kropla, 2019.
- ZOEpolis, red. M. Gurowska, M. Rosińska, A. Szydłowska, wyd. Fundacja Bęc Zmiana, 2020.
- „Wieczna Treblinka: nasze traktowanie zwierząt i Holokaust”, Ch. Patterson, wyd. Vega!POL, 2003.
- „Odwaga troski”, D. Holemans, M.-M. Franssen, P. Osman, wyd. Strefa Zieleni, 2022.
Przypisy
[1] Na marginesie pragnę dodać, że jestem zdania, iż uchylenie w Polsce przepisów o karze śmierci jest jednym z naszych największych cywilizacyjnych dorobków w rozwoju państwa.
[2] https://eji.org/
[3] W książce, stanowiącej publikację zbiorową „ZOEpolis. Budując wspólnotę ludzko-nie-ludzką” (2020) znajduje się tekst mojego autorstwa zatytułowany ”Koncepcja prawa wrażliwego. Od wojny do unii międzygatunkowej”, w którym szczegółowo analizuję powojenny dorobek prawa międzynarodowego w dziedzinie praw człowieka, wyrosły na wstrząsającej refleksji dotyczącej barbarzyństwa obu wojen światowych w XX w., następnie zaś na potrzebie budowania międzynarodowych unii i sojuszy na rzecz ochrony praw człowieka oraz ogromnej determinacji wyrażonej w prawie, by masowe zbrodnie przeciwko ludzkości się nie powtórzyły. Poszukuję analogii do masowych zbrodni przeciwko zwierzętom i przedstawiam „koncepcję prawa wrażliwego”, która pozwoliłaby rozwinąć dotychczasowe modele sojuszy także na te dotyczące sprawiedliwości wobec zwierząt.
[4] Należy tu odnotować, że postępowanie wobec zwierząt bywa porównywane wprost do Holokaustu. Uznaje się, że pierwszy takim zestawieniem posłużył się żydowski pisarz, laureat Nagrody Nobla, Isaac Bashevis Singer, wypowiadając w swoim opowiadaniu „Listy do pisarza” słowa: „Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka”. Zresztą zdanie to było inspiracją dla tytułu książki Ch. Pattersona „Wieczna Treblinka: nasze traktowanie zwierząt i Holokaust”. W odniesieniach w sztuce i literaturze znajdziemy więcej takich porównań. Ja mam jednak wątpliwość, czy jest to trafne porównanie, bowiem w prawdziwe metody zabijania są analogiczne, ale cele są inne: nie tyle chodzi o eksterminację danego gatunku (narodu), tylko o ciągłe napędzanie jego rozmnażania, by zabijać więcej i więcej. W kółko.
[5] Rozporządzenie Rady (WE) nr 1099/2009 z dnia 24 września 2009 r. w sprawie ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania (Dz. U. UE. L. z 2009 r. Nr 303, str. 1 z późn. zm.). Na końcu artykułu znajduje się pdf do ściągnięcia, zawierający aktualny tekst rozporządzenia.